O sporcie i polityce z Karolem Buksztynowiczem…..

 

M. Spotykamy się już po zakończeniu Letniej Akademii Karate, ale przed kolejnym Twoim projektem, czyli kursem samoobrony dla kobiet. Może na początek podsumowanie sierpniowych zajęć.

K.B.  Zgadza się, już po lecie. Niestety. Pomysł na II edycję Letniej Akademii Karate zrodził się w mojej głowie już podczas zeszłorocznej edycji, gdy zobaczyłem radość na twarzach dzieciaków. Owszem i tu nie będę ukrywał, że ta forma promocji mojej osoby była stworzona na potrzebę wyborów samorządowych, w których ubiegałem się o funkcję burmistrza Sulęcina. Tak było i po co wymyślać więcej  górnolotnych powodów. W tym roku, szczerze mówiąc, zainteresowanie na niektórych wioskach było nieco mniejsze. Natomiast w Sulęcinie frekwencja dopisała. No cóż, karate jest wymagającą sztuką walki, ale dzięki LAK każdy dzieciak z naszej gminy miał możliwość bezpłatnego zmierzenia się z nią.

k17

M. Masz już któreś z dzieci, które uczestniczyły w LAK zapisane na stałe zajęcia?

K.B. Tak, są. W tym sezonie treningowym to się jeszcze klaruje. Zobaczymy kto zostanie z nami na dłużej. Dzieckiem I edycji LAK jest niewątpliwie Ola. Nazwiska z przyczyn charakteru tego wywiadu oraz ochrony danych osobowych nie wymieniam. Twierdzę, że potencjalnie w każdej wiosce jest jakiś talent i ja otwieram oczy rodzicom. Reszta należy do nich. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż problemem jest dojazd.

M. Karate do łatwych sportów na pewno nie należy. Jakie trzeba mieć predyspozycje?

K.B. Starzy mistrzowie mówią: ciężka praca (to zależy od nas samych) + talent (z tym się rodzimy). Jeżeli mogę, to przytoczę na swoim przykładzie. Przed karate próbowałem grać w badmintona (krótko) i w piłkę nożną w naszej „Staluni” (trochę dłużej). Bardzo chciałem, dużo pracowałem, ale czegoś mi brakowało. Byłem jednym z najlepszych w szkole, ale w Sulęcinie już nie. Pan Bóg dał mi czegoś za mało do piłki. Po prostu każdy z nas musi znaleźć swoją drogę.

M. Jakie były Twoje początki?

K.B. Moje pokolenie wychowało się na filmach akcji. Lata 90 – te. Era video. Oglądaliśmy z kolegami tzw.” filmy karate”. Moim idolem był Jean Claude van Damme. Cały pokój miałem w jego plakatach. Pierwszych efektownych technik uczyłem się puszczając film w zwolnionym tempie. Po jakimś czasie w Sulęcinie pojawiły się plakaty o zapisach do sekcji karate. Miałem wówczas wrażenie, że wyśniłem to sobie. Na zapisy przyszło ponad 100 osób. To było w marcu 1992 roku, a ja mam urodziny w marcu. Pamiętam, dostałem od rodziców pieniądze w prezencie, które zainwestowałem w siebie opłacając składkę za treningi.

M. Może teraz przejdźmy do kursu samoobrony. Przybliż proszę ten nowy projekt.

K.B. To kolejna „kiełbasa wyborcza” Karola Buksztynowicza. No tak. Skoro rozmawiamy szczerze, to szczerze. Ale mówiąc trochę poważniej. Chcę, aby mieszkańcy mieli możliwość poznać mnie, jako trenera i co najważniejsze, jako człowieka. Mam wiele pomysłów w swojej głowie. Jednak na tym etapie i z tego miejsca, gdzie się teraz znajduję mogę tylko tyle. Będę uczył panie, jak się bronić. To ma być, jak ja to mówię pożyteczna zabawa. Przekażę trochę wiedzy z prewencji. Będziemy ćwiczyć techniki. Robić pompki, przysiady. Coś dla zdrowia i urody dla pań w każdym wieku. Zapraszam. Zajęcia oczywiście będą całkowicie bezpłatne. Nie będę pytał o wiek, ani o wagę. Trochę potrenujemy i mam nadzieję, że panie nigdy nie będą musiały tego wykorzystać w swoim życiu.

M. Są już pierwsze zapisy?

K.B. Nie prowadzę, żadnych zapisów. Kto przyjdzie 2 października 2015 roku o godzinie 20:15 na salę gimnastyczną w naszym gimnazjum i wyrazi chęć uczestnictwa z zajęciach, będzie trenował. Znasz mnie z Letniej Akademii Karate. Nawet jak nie było gdzieś dzieci, my byliśmy i trenowaliśmy.

M. Karol Buksztynowicz to też kandydat na burmistrza w ostatnich wyborach. Otrzymałeś dużo głosów, ale wybory jednak przegrane. Sukces czy porażka?

K.B.To przede wszystkim wielki mandat zaufania, oj brzmię jak polityk. To po prostu chęć zmian, rzeczywistych zmian w mieście i gminie. Brakło niewiele, aby zaszły te zmiany. Tak mamy tylko zamianę. Cały czas podczas kampanii wyborczej podkreślałem, że jestem samodzielnym kandydatem. Jednak sprawne machiny partyjne wkręciły mnie w jakieś powiązania. To było ich działanie celowym, w celu zdetronizowania mojej kandydatury. Głęboko wierzę, ze Ci mieszkańcy naszej gminy, którzy jeszcze nie zdecydowali się na emigrację, w następnych wyborach postawią krzyżyk przy moim nazwisku.

M. Może porażka, która „przekuje się” w sukces?

K.B. Tego nie wiem. Wiem jedynie tyle, że Sulęcin stracił już zbyt dużo czasu przez partyjnych karierowiczów. Sulęcin powinien mieć gospodarza, a nie członka partii na tak ważnym stanowisku. To są bezideowcy, ich interesuje jedynie władza i osobista kariera.

M. Przed nami wybory parlamentarne. Miałeś propozycje startu z którejś z list?

K.B. Oficjalnie żadnej. Nieoficjalnie było kilka rozmów, lecz mnie nie interesuje Warszawa, mnie interesuje Sulęcin

M. Karol Buksztynowicz to: sportowiec, polityk czy przyszły samorządowiec?

K.B. Przede wszystkim mieszkaniec Sulęcina bez powiązań partyjnych, czy biznesowych z kimkolwiek. Jako sportowiec, zrobiłem co mogłem z poziomu naszego Sulęcina, Byłem Mistrzem Polski, zdobyłem Międzynarodowy Puchar Polski. Nie zdobyłem Mistrza Europy, czy Świata. Byłem po prostu za słaby. Jednak wiem , że Sulęcin musi mieć niezależnego burmistrza i ja nim chcę zostać. Zresztą udowodniłem swoją niezależność po pierwszej turze wyborów, kiedy to nie udzieliłem poparcia ani pani poseł Sławiak, ani panu burmistrzowi Ejchartowi, o które oboje zabiegali.

M. Celowo oddzieliłem polityka od samorządowca, ponieważ osobiście uważam, że za dużo polityki jest w samorządzie? Mam na myśli skalę całego naszego kraju. Zgodzisz się z taką tezą?

K.B. To oczywiste. Upolitycznieni burmistrzowie, czy starostowie występują w podwójnej roli. Mają dwóch panów. Szefa partii i nas mieszkańców. Komu służyć? Skoro gmina i powiat są tylko trampoliną do większej polityki. Odpowiedzcie Państwo sobie sami.

M. Co byś zmienił w Sulęcinie jako przyszły burmistrz?

K.B. Przede wszystkim skończyłbym z obłudą. Raz gmina jest zadłużona. Później okazuje się, że większe problemy ma powiat. Dyrektor bez konkursu, zatrudnianie partyjnych kolegów i koleżanek spoza Sulęcina. Coś tu jest nie tak. Na pewno rozpocząłbym szczerą rozmowę z mieszkańcami. Skończył z pustym PR’em. Byłbym po prostu dobrym gospodarzem, który służyłby tylko i wyłącznie mieszkańcom Gminy Sulęcin.

M. Zdajesz sobie sprawę, że wyjście na matę może okazać się dużo łatwiejsze od „biurka”?

K.B. A kto powiedział, że burmistrz, o ile ma to być biurko burmistrza, ma chować się właśnie za tym biurkiem. W karate miałem do czynienia z przejrzystymi zasadami, które mnie ukształtowały. I w ten sposób chciałbym sprawować funkcję burmistrza. Wychodzę do mieszkańca w potrzebie i pytam: W czym problem? I wspólnie go rozwiązujemy, a nie chowamy się za podwójnymi drzwiami gabinetu.

M. Zespół Big Cyc śpiewa „Nie wierzcie politykom”. Do tego obiegowe hasło „nikt Ci tego nie da co Ci polityk naobiecuje”. Osobiście, gdy w kampanii słyszę „ZROBIĘ”, to pytam „ZA CO?”. Czy w kampanii wyborczej
nie można mówić prawdy? Czy się tylko nie opłaca?

K.B. Okazuje się, że ludzie wolą, jak ktoś daje im nadzieję. Nawet, jeżeli to co jest mówione w kampanii jest kłamstwem. Dziwny mechanizm. Często dochodzi do absurdów. Jedni mówią: on skłamał, drudzy, to nic, to polityk. W życiu codziennym kłamca, to kłamca. Ten co kradnie, to złodziej, a nie polityk. Tak mieliśmy z choćby basenem w Sulęcinie. Wielu z nas już się w nim pluskało, ale tylko w swojej wyobraźni. Owszem obecny burmistrz na obronę tego, może powiedzieć. Basen jak najbardziej, ale jeszcze nie teraz.  Tylko, że program wyborczy mówiący o basenie był na tą kadencję, a nie na następne.

M. Zarzuca Ci się często w kontekście np Akademii Karate-„kiełbasa wyborcza”. Jak sobie z tym radzisz?

K.B. Tak jak napisałem prędzej, to była „kiełbasa wyborcza”. Tym różnię się od etatowych polityków, iż mówię szczerze. Jak wiesz wybory samorządowe będą za trzy lata. Który polityk rozdaje „kiełbasę wyborcza” trzy lata przed wyborami, który polityk poświęca miesiąc wakacji na rzecz innych. Wszystko to robię za swoje prywatne pieniądze. W ten sposób pokazuję, że można i mam nadzieję, że zawstydzam wszystkich tych, co przypominają sobie o wyborcach na pól roku przed wyborami. Nieoceniona jest pomoc moich uczniów, którym w tym miejscu chciałbym podziękować.

M. W Sulęcinie w ostatnim czasie zaczęły powstawać projekty obywatelskie. Odbudowa kąpieliska, sadzenie imiennych drzew czy zakup kasków rowerowych dla dzieci. Jak Ci się to podoba?

K.B. Jeżeli jest taka wola mieszkańców, to czemu nie. To sygnał dla władz miasta. Oczywiście do wszystkiego potrzebne są pieniądze.

M. Tak już na zakończenie zaproponuje Ci kolejne spotkanie po zakończonym kursie samoobrony. Zgoda?

K.B.Jak przeżyję konfrontację z paniami, to z miłą chęcią 🙂

M. Ostatnie pytanie będzie trochę prywatne. Jak Ci się podoba portal Madman24.pl?

K.B. I co mam słodzić? 🙂 Róbcie swoje. Sulęcin ma już niewiele niezależnych mediów. Ładne zdjęcia. Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam.

Z Karolem Buksztynowiczem rozmawiał Madman. Dalsza część rozmowy po zakończeniu kursu samoobrony pań……jak Karol przeżyje 🙂

Author: Madman

Share This Post On